- 100% ukonczenia
- Achievementy
- Bronie
- Exotic Exports
- Informacje
- Kody
- Miasto
- Miejsca
- Multiplayer
- Postacie
- Radiostacje
- Solucja
- Wymagania
- Życie miasta
- 100% ukonczenia
- Avening Angels
- Car Salesman
- Car-azy
- Gangi
- Informacje
- Kody
- Multiplayer
- Postacie
- Radiostacje
- Recenzja
- Solucja
- 100% ukończenia
- Bronie
- Dziewczyny
- Gangi
- Import/Export
- Informacje
- Informacje (PC)
- Informacje (Xboxa)
- Kody
- Kody (PC)
- Kryjówki
- Lokacje
- Los Santos
- Miasto
- Możliwości
- Pojazdy
- Posiadłości w LS
- Posiadłości w LV
- Posiadłości w SF
- Postacie
- Pustynia
- Radiostacje
- Recenzja
- San Fierro
- Siłownie
- Solucja
- Strzelnice
- Szkoły
- Tatuaże
- Tuning
- Ubrania - Binco
- Ubrania - Didier Sachs
- Ubrania - ProLaps
- Ubrania - SubUrban
- Ubrania - Victim
- Ubrania - ZIP
- Umiejętności Strzeleckie
- Wymagania
- Zapowiedź
- 100% ukończenia
- Biznesy
- Bronie
- Gangi
- Informacje
- Kody
- Miasto
- Pojazdy
- Porady
- Posiadlosci
- Postacie
- Radiostacje
- Recenzja
- Solucja
- Ubrania
- Wymagania
- 100% ukonczenia
- Bronie
- Gangi
- Informacje
- Kody
- Miasto
- Porady
- Postacie
- Przedmioty
- Radiostacje
- Samochody
- Solucja
- Wymagania
- Bronie
- Handel
- Informacje
- Kody
- Konfiguracja
- Miasta
- Multiplayer
- Pojazdy
- Policja
- Postacie
- Przedmioty
- Radiostacje
- Recenzja
- Solucja
- Wymagania
W przemyśle gier komputerowych i konsolowych większość produkcji można podzielić na dwa rodzaje: gry innowacyjne i gry wtórne. Te pierwsze to przede wszystkim tytuły uważane za wybitne, ale również gry słabe, które okazały się kiepskimi produkcjami, bo nowatorskie rozwiązania w nich wprowadzone nie przyjęły się. Dlatego też, wiele gier jest wtórnych, czyli zawiera sprawdzone w innych tytułach pomysły, co gwarantuje im jako taką pozycję na rynku, lecz są to gry tylko przeciętne. GTA3 było grą innowacyjną, VC również, lecz w mniejszym stopniu, a czym jest San Andreas? Czy jest grą innowacyjną? Tak. A czy jest grą wtórną? Również. Najnowsze GTA jest połączeniem niemal wszystkiego co dotychczas spotkaliśmy w grach wideo. Tym razem panowie z Rockstar Games przeszli samych siebie, tworząc niesamowicie rozbudowany, wielowątkowy i co najważniejsze, dający masę radości z grania tytuł. Witajcie w stanie San Andreas.
Nasza historia się zaczyna.
Pięć lat temu Carl Johnson, główny bohater, uciekł z rodzinnego miasta Los Santos do Liberty City. Wtedy też został zabity jego brat, Brian. Teraz, na wieść o śmierci matki, CJ wraca do San Andreas. Zastaje swój stary gang, Orange Groove Famillies, w beznadziejnym stanie, a jego starszy brat, Sweet, obwinia go śmiercią Brian'a i matki. Nie zraża to CJ'a, wrócił, aby pomóc Sweet'owi i wrócił na dobre. Tak w skrócie rozpoczyna się przygoda z San Andreas, jakże piękna przygoda. Już na początku nie dane jest nam się nudzić, bo jesteśmy zmuszeni wypróbować stojącego tuż obok BMX'a i krótka przejażdżka, a raczej ucieczka z terytorium wroga, do rodzinnego domu Johnson'ów. Dalej również rowerowo, bo CJ wraz z ekipą odwiedza grób matki, gdzie zostają zaatakowani przez gang Ballas'ów, i uciekają używając właśnie tego pojazdu. Tak więc CJ'a czeka rajd po ulicach Los Santos, aby zgubić ścigających go samochodem gangoli. Od razu rzuca się wielkość i skomplikowanie miasta. Mijamy wiele różnych miejsc, wielki parking, skrzyżowanie autostrad, skatepark, kilka osiedli, mostów, przez centrum miasta aż do murzyńskiego getta. Wszystko to, sprawia, że przejeżdżając zaledwie przez kawałek miasta, czujemy się jak w wielkiej, tętniącej życiem i rządzącej się własnymi prawami metropolii. A to dopiero początek, jakże rajcujący i wciągający.
San Andreas.
Skoro już zacząłem pisać o mieście, zajmę się opisem całego San Andreas. O ile informacje o wielkości Vice City względem Liberty City okazały się swojego czasu tylko plotką, o tyle San Andreas jest znacznie większe od poprzednich miast. Tak na dobrą sprawę, sama pierwsza wyspa, czyli Los Santos i Red County, wystarczyłyby dla nowej odsłony GTA, ale najwidoczniej było za małe dla panów z Rockstar Games, tak więc zamiast jednej wielkiej wyspy mamy 3 wielkie wyspy. Na pozostałych dwóch znajdują się San Fierro z Whetstone i Flint County oraz Las Venturas z Bone County i Tierra Robada. Pewnie niektórzy z was myślą teraz: „znowu wyspy, a miały być wsie, pustynie itp...". I są, wyspy są tak ogromne, iż bez problemu rozmieszczono na nich oprócz głównych miast małe miasteczka, przydrożne wsie, czy też wielką pustynię. W San Andreas każda wyspa ma swój inny, niepowtarzalny klimat. Czy wspominałem, że podróży po całym stanie nie przerwie nam ani jeden ekran z informacją o doczytywaniu? Co odwiedzimy najpierw?
Los Santos.
Los Santos to odpowiednik Los Angeles, miasta aniołów, pełnego zbirów, walk gangów, murzyńskich gett i tym podobnych, anielskich miejscówek. Znajdziemy tutaj centrum z najwyższymi drapaczami chmur w całym stanie, których szczyty znikają z oczu hen daleko w przestworzach. Obecne są również wielkie wiadukty, łączące autostradę przechodzącą nad dachami budynków z siecią gęstych, miejskich uliczek. Wychodząc ze śródmieścia, natrafimy na dzielnice slumsów, biedoty i walk gangów, lub wręcz przeciwnie, do wielkich i pięknych posiadłości najbogatszych, w tym (wzorowaną na Hollywood) Vinewood z wielkim napisem na wzgórzu. Na południu miasta znajdziemy dzielnice przemysłowe, różne fabryki z pobliskim portem, wielkie lotnisko, czy położone nieco bardziej na zachód ośrodki rekreacyjne, w tym plażę z długim molo, na którego końcu znajduje się park rozrywki. Północna część miasta jest zbudowana na wzniesieniach, oddzielających Los Santos od Red County. Idąc dalej szybko znika nam z oczu krajobraz wieżowców, a pojawiają się mniejsze i większe miasteczka, wsie, czy pola rolne. Znika pomarańczowe oświetlenie, towarzyszące wielkomiejskim terenom o wschodzie i zachodzie słońca, a pojawiają się nocne mgły, oddające doskonale atmosferę sennej wsi. Teren, w części centralnej, zdominowany jest przez łagodne wzniesienia i niskie drzewa, który przecina biegnąca ku Las Venturas autostrada. Za to, małe, wiejskie dróżki prowadzą do następnego punktu naszej wycieczki.
San Fierro.
Czyli Rockstarowy odpowiednik San Fransicso. Wielkie miasto, zawierające wiele ciekawych budynków, czy pomników (można odnaleźć wielkie, złote DNA). Mamy tutaj, w przeciwieństwie do Los Santos, nie unosi się smog, czuć czystość przezroczystego powietrza oraz lekki chłód, bijący od otaczających całość akwenów. Miasto posiada największy port w całym stanie, a niedaleko na wodzie przycumowały 2 wielkie statki, które przyjdzie nam odwiedzić podczas misji. Nawet głęboko wewnątrz miasta, nadmorski klimat przypomina o sobie, w postaci gęstych mgieł, czy częstych opadów. Jak już wspominałem, miasto jest wzorowane na San Francisco, dlatego nie zabrakło wielu stromych ulic, na których szybka jazda samochodami bywa naprawdę ekscytująca, zwłaszcza gdy rozpędzoną bryką przelatujemy nad trzema czy czterema innymi wozami, stojącymi na światłach. Znajdziemy tutaj również charakterystyczne tramwaje, niestety, nie można do nich wsiąść, co psuje nieco obraz SA. jako gry, w której możemy wszystko. Ale jest to jedno z niewielu niedopracowań. Oczywiście nie zabrakło wielkiego, czerwonego mostu, wzorowanego na Golden Gate. Na południowo-wschodnim krańcu miasta znajduje się wielkie lotnisko zbudowane na samym brzegu. Podążając dalej w dół mapy, natrafimy na tereny leśne. O ile w Red County dominowały raczej pola, a lasy były małe, tak tutaj są sięgające swymi szczytami wysoko do nieba potężne sekwoje. Tereny leśne, gęsto zarośnięte wysoką roślinnością, nadają swoistego uroku i górskiego klimatu położonym na południe od San Fierro ziemiom. A właśnie, czemu teren górski? Bo na środku Whetstone wyrasta gigantyczna góra Chiliad, największe wzniesienie jakie dotychczas pojawiło się w grach. Co prawda, wjazd na samą górę nie jest tak długi i trudny jak zapowiadano (rowerem zamiast 10 min jedzie się 3-4 min), co nie zmienia faktu iż szybko się tam nie dostaniemy. A co gdy już tam się dotrze? Można podziwiać piękne widoki, szczególnie wschody i zachody słońca wyglądają bardzo malowniczo. A gdy to się nam znudzi, możemy zawsze wziąć spadochron i zeskoczyć ze specjalnie przygotowanego podestu, spróbować swoich sił w zawodach rowerowych, czy udać się w szalony zjazd ze stromego zbocza samochodem kempingowym. A teraz nie pozostaje nic innego, jak pożyczyć jakiś szybki wóz i ruszyć na północ, do ...
Las Venturas.
Wielkie, kolorowe i wiecznie żywe miasto hazardu wybudowane na pustyni. Coś wam to przypomina? Oczywiście, ta część stanu wzorowana jest na Las Vegas. Pełno tutaj kasyn, tak jak w realnym odpowiedniku, ustawione wzdłuż głównej ulicy – The Strip (na której zaparkowane są na poboczach całkiem niezłe bryki – to tak apropo tej ulicy). W nocy, wszystkie neony pięknie świecą, oddając doskonale klimat Las Vegas. Ale to jeszcze nic, gdyż znacznie bogatsza w różnego rodzaju świecidełka, a nawet wielkiego cowboy'a jak z reklamy Marlboro (w tej roli dobrze znany z Vice City Avery) jest starsza ulica, Old Strip, która jest najpiękniejszym miejscem w nocy w całym stanie! Trochę na północ znajdziemy wielki hotel zbudowany przez niejakie radio V-Rock. Niedaleko stąd jest centrum handlowe, w którym są niemal wszystkie sklepy, w których można kupować. W samym Las Venturas odnajdziemy jeszcze ciekawe miejsca, jak magazyn wojskowy, stadion baseballowy, czy lotnisko. Wyruszymy teraz na pustynię, czyli do Bone County, które znajduje się na zachodzie. Oprócz wielkich skalnych masywów, czy małych wiosek natrafimy między innymi na pola naftowe, opuszczone pustynne lotnisko, wymarłe miasto, czy obszar który oficjalnie nie istnieje, czyli wzorowaną na słynnej strefie 52 strefę 69. Są to obszary pustynne, więc zawsze będzie ciepło i nie spadnie tu ani jedna kropla deszczu. Zamiast tego, pojawiają się czasem wielkie zamiecie piaskowe, które znacznie ograniczają widoczność, a latanie przy takiej pogodzie jest niewiarygodnie trudne. Dalej podążając na zachód, mijamy wielki radioteleskop, a następnie tamę i tak trafiamy do Tierra Robada. Tutaj kończy się pustynia, a zaczynają się zielone tereny, małe miasteczka i tak trafiamy na most Gant Bridge, prowadzący już do znanego nam San Fierro. Tu kończy się nasza podróż po stanie. Skupmy się na tym, co gra ma nam do zaoferowania.
Możliwości.
Pewnie każdy, widząc nową grę na rynku, zastanawia się, co tam można robić. O ile to pytanie jest dobre w przypadku reszty gier, tak jeżeli chodzi o San Andreas należałoby się zapytać, czego tu nie można robić. Czemu? Mniej do wymieniania. Może lekko przesadzam, ale mam ku temu powody, gdyż jak dotąd żadna gra nie oferowała graczowi tylu możliwości, tylu sekretów, smaczków, które przykuwają na dziesiątki godzin do pozycji. Więc co tu można robić? Co się chce. Ukraść samolot, wyskoczyć w trakcie lotu nad rzeką ze spadochronem, wskoczyć do wody i dopłynąć w pław do brzegu, by potem odstrzelić głowę nadjeżdżającemu wieśniakowi na rowerze w celu zdobycia nowego środku lokomocji, dalej udanie się do sklepu z bronią, by zrobić rozróbę z policją, pod koniec uciekając do sklepu, aby się przebrać a następnie wizyta w kasynie aby w legalny sposób dorobić. Brzmi fajnie, a to nie wszystko, co oferuje San Andreas, no, ale po kolei. Wspomniałem już o zmienianiu ciuchów, więc zajmijmy się ...
Personalizacja CJ'a.
CJ może wejść do sklepu z ubraniami i w przymierzalni ubrać się w hawajską koszulę, czy skórzaną kurtkę, krótkie spodenki, sandałki, modny wisiorek z motywem dolara, złoty zegarek, czarne okulary i do tego wszystkiego słomiany kapelusik. Tak, mamy do wyboru wiele różnych elementów na różne części ciała, dzięki czemu każdy może dopasować CJ według własnych upodobań. Od złego czarnucha chodzącego w dresach, po spokojnego gostka w garniturze. Mamy do wyboru kilka różnych sklepów, każdy oferuje innego rodzaju ciuchy. Od tanich łachmanów z Binco, przez modne ubrania z Victim, na strojach sportowych z Pro Laps kończąc. Ale to nie koniec, gdyż oprócz ubrań CJ może też zmieniać fryzury. Wystarczy się udać do pobliskiego fryzjera, aby ogolić się całkiem na łyso, zrobić sobie afro z bródką, czy przefarbować sobie włosy na różowo. Nie każdy fryzjer oferuje to samo, więc warto wchodzić do różnych zakładów i sprawdzić co mają do zaoferowania. Jeżeli to nie wystarcza, aby stworzyć wymarzonego CJ'a, zawsze możesz zrobić sobie tatuaż. Tak, mamy do wyboru różne wzory (bronie, motywy afrykańskie, napisy San Andreas czy Groove Street) na różne części ciała. Ale gdy i to nie wystarcza, zawsze możemy zmienić posturę naszego bohatera. W tym celu należy udać się na siłownię, gdzie możemy poćwiczyć na rowerku, czy popodnosić sztangę. Po kilku wizytach nasz CJ nabierze mięśni i będzie budził respekt na ulicach. Zawsze możemy też pójść w drugą stronę i zamiast złego pakera stworzyć sobie śmiesznego grubaska. Kilka wizyt w barach fast-food'owych i już nabieramy sadła, tylko pamiętajcie, aby się nie przejeść, bo Carl jest w sanie zwrócić nadmiar jedzenia. Tak więc, CJ może wyglądać jak nam się podoba, ale nie zawsze będzie się podobać przechodniom, którzy będą jego wygląd komentować. Z drugiej strony, nie można unikać jedzenia, gdyż wtedy CJ stanie się chudszy, słabszy i szybciej zacznie tracić mięśnie, więc trzeba zachować równowagę.
Zdobywanie doświadczenia.
Niczym w rasowym RPG'u, w najnowszej odsłonie GTA można podnosić poziom sprawności głównego bohatera. Wspomniałem już powyżej, ćwicząc na siłowni, zwiększa się stopień umięśnienia CJ'a. Ma to wpływ na przebieg walk wręcz, gdyż im CJ jest silniejszy, tym łatwiej jest pokonać przeciwnika. Podobnie ma się sprawa z poziomem staminy (kondycji). Tutaj im jest wyższy, tym szybciej i dłużej CJ może biegać, pływać itp. Dla każdego typu pojazdów (rower, samochód, motor, samolot) jest oddzielny pasek, wskazujący aktualny poziom doświadczenia w prowadzeniu tego wehikułu. Im jest wyższy, tym lepiej CJ kieruje odpowiednim pojazdem., ale nie tylko. Tak na przykład gdy zdobędziemy więcej doświadczenia w prowadzeniu motorów, CJ będzie z nich rzadziej spadał, to znaczy będzie musiał uderzyć w przeszkodę silniej niż poprzednio, aby przelecieć nad kierownicą. Poziom doświadczenia zwiększa się wraz z czasem spędzonym w danym pojeździe. Nie oznacza to, że można CJ'a wsadzić do samochodu i zostawić tak na noc, aby mieć pasek Driving wypełniony na maksa. O nie, pasek rośnie również wraz z prędkością, tak więc szalejąc po mieście samochodem z nitro znacznie szybciej osiągniemy mistrzostwo w kierowaniu czteroma kółkami, niż gdyby jeździć normalnie po mieście. Nie tylko w prowadzeniu pojazdów można zdobywać doświadczenie, są jeszcze bronie. Tutaj sprawa ma się znacznie ciekawiej, niż w przypadku pojazdów. O ile zmiany są raczej mało odczuwalne w celności, o tyle niektóre bronie, po osiągnięciu poziomu Hitman (najwyższy), można trzymać w obu dłoniach. Oczywiście są to najsłabsze bronie typu pistolety, czy uzi, ale przez to zwiększają one swoją skuteczność w walce i stają się godne konkurować z takimi spluwami jak mp5 czy kalashnikov.
Pojazdy.
Zajmę się teraz tym, co w serii GTA stanowi jeden z najważniejszych aspektów, mianowicie pojazdami. Tutaj trochę się pozmieniało. Liczba wszystkich dostępnych pojazdów w grze to około 185, czyli naprawdę dużo. Mimo 70 godzin w grze nadal miewam problemy ze znalezieniem jakiś tam wozów, a niedawno odkryłem całkiem nowy samolot, o którego istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Skupmy się na najczęstszym środku komunikacji.
Samochody.
Jak w poprzednich częściach, tak i tutaj wszystkie są fikcyjne. Ale cóż z tego, że nazwa się nie zgadza, kiedy z wyglądu praktycznie niczym się nie różnią od pierwowzorów. Model jazdy jest podobny do tego z poprzednich części, zwany czasem modelem kartonowych pudeł, aczkolwiek zostały wprowadzone pewne zmiany, ulepszające go. Bardzo ciekawą opcją jest możliwość tuningowania aut. Można prawie każdy wózek zabrać do jednego z trzech serwisów i podrasować. W zależności, jaki mamy wóz do dyspozycji, możemy zamontować nowy zderzak, wloty powietrza, rury wydechowe, felgi czy zmienić kolor tapicerki. Niestety nie każdy pojazd da się tak tuningować, ale w prawie każdym można zamontować hydrauliczne zawieszenie, bass boots, czy podtlenek azotu, zwany potocznie nitro. Tak wypicowaną bryką można śmiało ruszać na miasto, ale niestety, w GTA ciężko jest się nacieszyć wozem, gdyż nadal łatwo jest go doszczętnie zniszczyć, szczególnie z włączonym nitro. Przy dużych prędkościach zastosowano motion blur, czyli filtr rozmazujący otoczenie, dzięki czemu prędkość jest jeszcze lepiej odczuwalna. Inną zmianą dotyczącą samochodów nowy system kradzieży. Od teraz kierowcy nie dają się tak łatwo wywalić z pojazdów i CJ zmuszony jest je odbierać siłą. Jak? Czasem zostawiając odcisk podeszwy na twarzy kierowcy, innym razem uderzając głową ofiary o deskę rozdzielczą, lecz głównie nasz bohater polega na sile ciosu wymierzonego prosto w nos. Wszystkie te animacje są automatyczne i wydawać się może, że po dłuższym czasie stanie się to trochę denerwujące, bo Carl strasznie się grzebie z „pożyczaniem" nowego auta. Ale tak nie jest. Taki model kradzieży szybko jest akceptowany i staje się tak naturalny, że często zapominamy o nim, więc jak może przeszkadzać. To by było na tyle, jeżeli chodzi o czterokołowce. Przejdźmy teraz do dwóch kółek.
Motory.
W San Andreas znajdziemy niemal wszystkie motory, które były w Vice City. Powracają: ścigacz PCJ-600, krosowy Sanchez, harley w wersji GTA, czyli Freeway, oraz pojawiający się praktycznie tylko w jednym miejscu Piaggio. Czy są jakieś nowe? Są. Grono ścigaczy powiększa się o FCR-900, NRG-500 i BF-400. O ile ostatni jest zdecydowanie najwolniejszy, to drugi jest najszybszym pojazdem w całej grze! Doszły także Wayfarery, Quadbike'y oraz policyjne ścigacze. Co zostało poprawione? W zasadzie niewiele, bo niewiele trzeba było poprawić. Teraz, gdy CJ może się nauczyć lepiej jeździć na motorze, można robić backfilpy, a i z motoru nie spada się tak często. Podróżowanie tymi pojazdami, szczególnie na terenach wiejskich daje dużo radości. Niestety, system losowań pojazdów nie zmienił się i nadal raz spotykamy 5 motorów jadących jeden za drugim a innym razem dwukołowca nie widzimy przez 10 min na ulicy. Ale taki już urok tej gry. Teraz przejdę do nowego środka transportu w San Andreas:
Rowery.
To chyba jeden z najciekawszych środków komunikacji, którego wypróbowanie to główny cel zaraz po odpaleniu gry dla wszystkich, którym nie dane było granie w San Andreas. Jak się sprawdza jazda na rowerze? Wyśmienicie. Co prawda są wolniejsze od innych pojazdów, ale i tak można nimi osiągnąć duże prędkości, zwłaszcza gdy CJ jest wysportowany. Wygodnie się nimi jeździ, gdyż są małe, a więc łatwo przeciskać się między samochodami. Poza tym, dana jest opcja skoków, dzięki czemu można omijać wszelkie przeszkody, jak i jadące samochody drogą powietrzną. Nie można na nich robić trików, takich jak grindy, czy różne ewolucje w powietrzu, nie mniej jednak jazda na tylnym czy przednim kółku jest możliwa, a gdy znajdziemy wystarczająco dużą rampę, można zrobić też backflipa. W grze mamy do dyspozycji 3 rodzaje rowerów. BMX, rower górski oraz po prostu rower. Dwóch pierwszych nie muszę chyba przedstawiać, natomiast trzeci to nic innego jak przypominający niegdyś jeżdżące po naszych drogach/chodnikach składaki. Czyli inaczej mówiąc, obciachowy rowerek. Przejdźmy teraz do pojazdów latających.
Samoloty i helikoptery.
Dodo, pierwszy samolot w serii GTA pojawił się już w trzeciej odsłonie. Miał on być tylko ciekawostką niezdolną do długich lotów, ale zdolni gracze na świecie szybko opanowali sztukę wzbijania się w przestworza tą machiną. Panowie z Rockstar Games dali graczom dużo więcej w Vice City, tzn. helikoptery. Niestety nie było ich wiele, a i na najwyższe budynki nie można było wlecieć. Teraz poziom maksymalnego wzniesienia został znacznie podniesiony, tak że najwyższe budynki znikają w chmurach, a my możemy się jeszcze wznosić. Poziom wysokości jest przedstawiony przez pasek na lewo od radaru, który pojawia się po wejściu do maszyny latającej. Co się zmieniło w samolotach i helikopterach? Dużo. Tych pierwszych pojawiła się całkiem spora ilość. Z lotniska możemy „pożyczyć" nie tylko Dodo z pełnymi skrzydłami, ale także kilka innych samolotów śmigłowych, dwupłatowiec, samolot z drugiej wojny światowej, duży transporter Nevada, prywatny odrzutowiec Shamal, czy w końcu wielkiego pasażerskiego ATM-400. Śmigłowców grono również się powiększyło. Mamy nareszcie dostęp do dużych śmigłowców, np. towarowych. Model latania został poprawiony. Tak więc możemy robić beczki, pętle i co tylko chcemy. Lot do góry nogami. Dlaczego nie. Niektóre samoloty mają chowane podwozie, dzięki czemu latają szybciej i lepiej się nimi steruje. Opracowano nawet uproszczony system lądowania, ale jak znam życie, wielu z was po prostu wyskoczy ze spadochronem, zamiast lądować gdzieś w mieście. W przestworzach można dopiero dostrzec prawdziwy ogrom całego stanu. Przejdźmy teraz do pozostałych pojazdów.
Łodzie i inne pojazdy.
Łodzie, mimo iż wszystkie miasta oddzielone są akwenami, nie stanowią ważnego środka lokomocji w grze. Rzadko się nimi pływa, gdyż o wiele praktyczniejsze są samoloty. Nie mniej jednak mamy kilka nowych łodzi w porównaniu z Vice City. Przejdę teraz do innych pojazdów, czyli, takich, które nie pasują do powyższych kategorii. Co nowego znajdziemy w stanie San Andreas? Dużo. Na wsi są jeżdżą traktory, a po polach wielkie kombajny zbierające zborze. Gdzieś w lesie stoi zaparkowany ogromny Monster, czyli pojazd potocznie zwany Big Footem. Po polach golfowych jeżdżą elektryczne wózki golfowe, a na lotniskach spotkamy małe pojazdy obsługi naziemnej, które teraz mogą jeździć z różnymi przyczepami. Między miastami po torach podróżują pociągi osobowe i towarowe, które oczywiście można ukraść. Zaś w kopalniach znajdziemy pojazdy takie jak wielki buldożer, czy betoniarkę. Mało tego? Co powiecie na poduszkowiec, czy kosiarkę. Tak, to wszystko, a nawet więcej znajduje się w San Andreas. Mówiąc o pojazdach wspomnę, iż oprócz wymienionych przeze mnie wyżej animacji wsiadania do samochodów, poprawiono również te dotyczące innych pojazdów. Nie zobaczycie już bohatera kradnącego tira (czy wspomniałem, że te mogą jeździć z naczepami? Nie? To właśnie wspominam), który po prostu unosi się w powietrze. Od teraz Carl wspina się do kabiny jedną ręką trzymając się, a drugą otwierając drzwi i ewentualnie wywalając kierowcę. Jeżeli chodzi o pojazdy, to wprowadzono dużo dobrych zmian.
Misje.
Zajmę się teraz omówieniem tego, co jest chyba najważniejszym elementem nie tylko w San Andreas, ale w większości gier, misjami. To właśnie one przykuwają na wiele godzin do ekranu i urozmaicają graczowi czas spędzony w tym wspaniałym stanie. Więc jakie są? Znacznie bardziej różnorodne, niż w przypadku poprzednich części. Może i wiele z nich opiera się na podobnych schematach, ale jest to bardzo dobrze zamaskowane, przez co każde z zadań wydaje się unikalnym. Jak wspominałem, pierwsze misje są dosyć rowerowe. CJ musi grzać na dwukołowcu przez prawie pół Los Santos, uciekając przed gangiem Ballasów. Dużo z misji opiera się na schemacie: dojedź gdzieś, zrób coś, uciekaj. Wydaje się to trochę nudne, ale za każdym razem mamy inną trasę, czy inny środek transportu, więc niema czym się nudzić. Równie popularne w grze są zadania, w których trzeba kogoś zabić, lub też doszczętnie wybić jakiś gang. Dużo strzelania, to już znamy z poprzednich części, ale dzięki poziomom doświadczenia w wymianie ognia, z czasem zmienia się nieco rozgrywka, oczywiście na naszą korzyść. Dostaniemy też zadania, które mieliśmy przyjemność wykonywać w poprzednich częściach. Czasem należy coś ukraść na zamówienie, czasem ewakuować kilku kumpli z miejsca przestępstwa, gdyż nadjeżdżają właśnie gliny. Innym razem, mamy zabawę wokół pociągu, gdyż musimy, jadąc obok niego zestrzelić członków przeciwnego gangu, stojących na dachach wagonów, albo to właśnie CJ musi dostać się do wagonu towarowego, a potem wrzucić kilka skrzynek do jadącego za nim pick-upa. Nie mogło zabraknąć misji znanych z Vice City, w których musimy celować do goniących nas wrogów, podczas gdy ktoś inny steruje. Takich zadań jest więcej i są trudniejsze, niż w poprzednim GTA. Są też misje z pojazdami zdalnie sterowanymi. Nowością w serii są zadania polegające na skradaniu się. System skradania jest podobny do tego z Manhunta (w końcu też jest od Rockstar Games), tylko o wiele mniej brutalny. Tutaj jako broń mamy nóż, który CJ wbija w kark ofiary, uśmiercając ją szybko i bez najmniejszego hałasu, lub pistolet z tłumikiem. Aby się schować, należy przykucnąć w cieniu, czyli nic rewolucyjnego. Niestety AI przeciwników jest niskie i nie są wstanie zareagować na leżącego obok trupa, a przynajmniej ja sobie tego nie przypominam. Mimo tego, bardzo przyjemnie się skrada, gdyż stanowi to całkiem przyjemną alternatywę dla pozostałych misji. Coś jeszcze, jeżeli chodzi o misje? Wprowadzono system przewijania czasu. O co chodzi? Już mówię. Wyobraź sobie, że przechodzisz długą i bardzo rozbudowaną misję a tu nagle bum, ktoś Ciebie zabił. Teraz, biorąc to zadanie kolejny raz, masz opcję wybrania, czy chcesz przechodzić ją od początku, czy od któregoś momentu. Bardzo przydatne prawda? Niestety, nie wszystkie misje, które powinny mieć ten system, go posiadają. Więc pozostanie kilka zadań, gdzie trzeba będzie przejechać pół stanu, a potem wykonać bezbłędnie pewną czynność, gdyż w przeciwnym razie czeka nas znów 5 minut jazdy. Może to trochę denerwować, ale to nie jest byle jakaś gra akcji, to jest GTA, jeżeli masz problem z jakąś misją, możesz ją olać, bo zawsze są:
Misje poboczne.
I tych nie zabrakło w San Andreas. Co to są te misje poboczne? Zadania, które możesz wykonać w dowolnej chwili, gdyż nie wpływają one na główną ścieżkę fabularną. Co tutaj ma nam nowa odsłona GTA do zaoferowania? To co zwykle. Dobre i sprawdzone już misje, za których wykonanie nie tylko otrzymujemy kasę, lecz czasami unikalne umiejętności. Jakiś przykład? Gdy wykonamy 12 poziomów wozem strażackim, CJ staje się ognioodporny. 12 kursów karetką pogotowia i mamy 150% życia. Największa zmiana dotyczy rozwożenia pasażerów taksówką. Teraz wystarcza 50, a nie 100 kursów. Jaki jest bonus? Wszystkie taksówki mają wbudowane nitro. Ale oprócz misji w samochodach, mamy też ukryte (tj. nieoznaczone) na mapie zadania kurierskie. Wsiadamy na motor, czy rower i rozwozimy kilka paczek. Jest też znana z poprzednich części lista samochodów na zamówienie, za których dostarczenie otrzymujemy kasę. Standardowo nie zabrakło przedmiotów do zbierania. Zamiast 100 paczek rozrzuconych po całym stanie mamy: 100 graffiti do zamalowania w Los Santos, 50 aparatów do znalezienia i sfotografowania nimi 50 ukrytych gdzieś w okolicy ikonek w San Fierro, 50 ukrytych podków w Las Venturas oraz 50 rozrzuconych po całym stanie ostryg, które znajdziemy tylko pod wodą. Tak więc dla miłośników zbierania jest trochę zabawy. Ciekawostką, o której teraz wspomnę, są unikalne skoki (uniqe stunt jumps), które też są obecne w San Andreas, ale które o dziwo nie są wymagane na 100% ukończenia gry. Nowością, jeżeli chodzi o zadania poboczne jest zdobywanie dziewczyn. W całym stanie jest 6 panienek, które trzeba znaleźć, a potem się z nimi umówić. Zabieramy wtedy taką dziewczynę do restauracji, lub baru. Jeżeli się jej podobało, zwiększy się stopień jej zadowolenia. Gdy taki osiągnie 100%, dostaniemy kolejną unikalną umiejętność, np. wychodzenie ze szpitali bez utraty kasy i broni. Ale każda panienka ma inne wymagania, więc czasem CJ musi być napakowanym sportowcem, a innym razem potulnym grubaskiem. Także wybór restauracji ma znaczenie. Niektóre panienki lubią fast-food, inne restauracje. Czasami panienka prosi nas, aby przewieść ją samochodem, więc nie zawsze trzeba ją zabierać do jakiejś restauracji. Zdobywanie dziewczyn w San Andreas jest ciekawą nowością.
Grafika i udźwiękowenie.
Recenzja dobiega końca i czas zająć się aspektami czysto technicznymi, tzn. grafiką oraz dźwiękami. Jak było widać na pierwszych screenach, gra bazuje na starym, dobrym silniku od GTA3, tylko mocno podrasowanym. Nie dość, że jest wstanie przeliczać cały stan bez doczytywań, to i modele są lepiej zrobione. Czas zapomnieć o kanciastych postaciach z poprzednich części, ale znajdą się i tacy, którym nadal nie będzie pasować grafika. Rockstar Games stworzyło nie symulator, lecz grę arcadową, dlatego też zamiast realistycznej oprawy graficznej mamy lekką, ładną i komiksową grafikę. Szkoda tylko trochę, iż tekstury są niskiej rozdzielczości, ale można się do tego przyzwyczaić. Poprawieniu uległy również modele pojazdów, dzięki czemu wyglądają bardzo ładnie, co jest spotęgowane przez ulepszone refleksy świetlne. Po prostu pięknie wygląda światło zachodzącego słońca odbijające się od karoserii wozu. To w zasadzie wszystko na temat grafiki, gdyż jak wspomniałem, jest podobna do znanej chyba wszystkim z GTA3/VC czy Munhunta. Czas spojrzeć na udźwiękowienie gry, ale tylko na chwilę. Czemu tak krótko? Bo seria GTA miała od zawsze świetne udźwiękowienie. Na największą pochwałę zasługują oczywiście stacje radiowe. Nie dość, że gra jest ogromna, to jeszcze mamy więcej stacji niż w Vice City, dokładnie jest ich 11. Jaka muzyka tam leci? Jak zwykle różnorodna. Od hip-hopu po alternatywnego rocka. Od country po house. Nie mogło zabraknąć również „gadanego" radia. W którym usłyszymy dobrze znanego nam Dj'a, Lazlow, ale niestety tylko w jednej audycji. Kolejnym ważnym elementem udźwiękowienia są różnego rodzaju odgłosy, takie jak pisk opon, czy strzał z pistoletu. O ile w poprzednich częściach były jakie były, nic nadzwyczajnego, tak tutaj są może nadal nie doskonałe, ale znacznie lepsze. Prawdę mówiąc, gdy pierwszy raz usłyszałem wybuch (a wybuchło coś za moimi plecami, tak że tego nie widziałem), zacząłem się zastanawiać, czy to nie gdzieś za oknem :). Cóż więcej powiedzieć o dźwięku, to trzeba usłyszeć. Nim przejdę do podsumowania, pragnę zająć się chwilkę bardzo ciekawym elementem gry, który celowo zostawiłem na koniec. Chodzi mi o:
Multiplayer.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o multiplayerze w San Andreas, przez większość graczy zostało uznane za plotkę. O ile dobrze pamiętam, to jeden z oddziałów Take2 zdementował tę informację, która okazała się prawdziwa! Wersja na PS2 dostała tryb gry wieloosobowej. Jak będzie w przypadku wersji na Xboxa i peceta? O ile jest niemal pewne, iż na konsolę Microsoftu zawita podobna opcja, o tyle komputerowy odpowiednik stoi pod znakiem zapytania. Ale zamiast przewidywać przyszłość, opiszę ten tryb. Tak więc, można grać we dwie osoby, ale niestety na jednym ekranie. Co więcej, nie można się oddalić od drugiego gracza na więcej niż około 20 metrów. Nie da rady jeździć 2 różnymi pojazdami. Wydaje się, że taki tryb jest bezsensowny, ale to nie prawda. Całość oferuje naprawdę niezłą zabawę. Po chwili zwykła przechadzka po mieście zamienia się w walkę między graczami, usiłującymi zabić się na wzajem, innym razem wspólny wypad kończy się rozróbą i ucieczką przed policją, kiedy to jeden gracz prowadzi auto, a drugi ostrzeliwuje policjantów. Do wyboru są 2 tryby: z zadaniem oraz wolny. Ten pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, polega na wykonaniu jakiegoś zadania (np. rozwalić 5 samochodów z helikoptera). Tryb wolny, to po prostu przechadzka po mieście, w której możemy robić co nam się podoba. Ukraść śmigłowiec, albo wywołać zadymę. Niemalże wszystko. Coś jeszcze? Można z kolegom zagrać w bilard na 2 osoby w barze. Tak więc, z pozoru kiepskawy i ograniczony tryb zabawy we 2 osoby okazuje się całkiem rajcującym elementem znacznie przedłużającym i tak długą żywotność tytułu. Czas teraz na:
Podsumowanie.
Wydaje mi się, że opisałem wszystko, co ważniejsze w GTA: San Andreas. Starałem się nie zdradzać wielu szczegółów, aby pozostawić Tobie jak najwięcej frajdy z odkrywania tego pięknego i wielkiego stanu. Czas podsumować grę. Więc jakie jest GTA: San Andreas? Jak powiedziałem na wstępie, jest to wspaniała i rewolucyjna gra, co starałem się udowodnić przez całą tą recenzję i mam nadzieję, że mi się udało. Nawet jeżeli nie przypadnie Ci klimat gry, na pewno docenisz rozbudowanie i ogrom tego tytułu. Jest to doskonała gra godnie zamykająca głośną trylogię, rozpoczętą przez GTA3. Idealne zakończenie doskonałej serii. Pozostaje tylko zastanawiać się, czym zaskoczą nas panowie z Rockstar Games przy następnej produkcji spod znaku GTA, bo zaskoczą i to jest pewne.
Źródło: _Zaibatsu
Nasza historia się zaczyna.
Pięć lat temu Carl Johnson, główny bohater, uciekł z rodzinnego miasta Los Santos do Liberty City. Wtedy też został zabity jego brat, Brian. Teraz, na wieść o śmierci matki, CJ wraca do San Andreas. Zastaje swój stary gang, Orange Groove Famillies, w beznadziejnym stanie, a jego starszy brat, Sweet, obwinia go śmiercią Brian'a i matki. Nie zraża to CJ'a, wrócił, aby pomóc Sweet'owi i wrócił na dobre. Tak w skrócie rozpoczyna się przygoda z San Andreas, jakże piękna przygoda. Już na początku nie dane jest nam się nudzić, bo jesteśmy zmuszeni wypróbować stojącego tuż obok BMX'a i krótka przejażdżka, a raczej ucieczka z terytorium wroga, do rodzinnego domu Johnson'ów. Dalej również rowerowo, bo CJ wraz z ekipą odwiedza grób matki, gdzie zostają zaatakowani przez gang Ballas'ów, i uciekają używając właśnie tego pojazdu. Tak więc CJ'a czeka rajd po ulicach Los Santos, aby zgubić ścigających go samochodem gangoli. Od razu rzuca się wielkość i skomplikowanie miasta. Mijamy wiele różnych miejsc, wielki parking, skrzyżowanie autostrad, skatepark, kilka osiedli, mostów, przez centrum miasta aż do murzyńskiego getta. Wszystko to, sprawia, że przejeżdżając zaledwie przez kawałek miasta, czujemy się jak w wielkiej, tętniącej życiem i rządzącej się własnymi prawami metropolii. A to dopiero początek, jakże rajcujący i wciągający.
San Andreas.
Skoro już zacząłem pisać o mieście, zajmę się opisem całego San Andreas. O ile informacje o wielkości Vice City względem Liberty City okazały się swojego czasu tylko plotką, o tyle San Andreas jest znacznie większe od poprzednich miast. Tak na dobrą sprawę, sama pierwsza wyspa, czyli Los Santos i Red County, wystarczyłyby dla nowej odsłony GTA, ale najwidoczniej było za małe dla panów z Rockstar Games, tak więc zamiast jednej wielkiej wyspy mamy 3 wielkie wyspy. Na pozostałych dwóch znajdują się San Fierro z Whetstone i Flint County oraz Las Venturas z Bone County i Tierra Robada. Pewnie niektórzy z was myślą teraz: „znowu wyspy, a miały być wsie, pustynie itp...". I są, wyspy są tak ogromne, iż bez problemu rozmieszczono na nich oprócz głównych miast małe miasteczka, przydrożne wsie, czy też wielką pustynię. W San Andreas każda wyspa ma swój inny, niepowtarzalny klimat. Czy wspominałem, że podróży po całym stanie nie przerwie nam ani jeden ekran z informacją o doczytywaniu? Co odwiedzimy najpierw?
Los Santos.
Los Santos to odpowiednik Los Angeles, miasta aniołów, pełnego zbirów, walk gangów, murzyńskich gett i tym podobnych, anielskich miejscówek. Znajdziemy tutaj centrum z najwyższymi drapaczami chmur w całym stanie, których szczyty znikają z oczu hen daleko w przestworzach. Obecne są również wielkie wiadukty, łączące autostradę przechodzącą nad dachami budynków z siecią gęstych, miejskich uliczek. Wychodząc ze śródmieścia, natrafimy na dzielnice slumsów, biedoty i walk gangów, lub wręcz przeciwnie, do wielkich i pięknych posiadłości najbogatszych, w tym (wzorowaną na Hollywood) Vinewood z wielkim napisem na wzgórzu. Na południu miasta znajdziemy dzielnice przemysłowe, różne fabryki z pobliskim portem, wielkie lotnisko, czy położone nieco bardziej na zachód ośrodki rekreacyjne, w tym plażę z długim molo, na którego końcu znajduje się park rozrywki. Północna część miasta jest zbudowana na wzniesieniach, oddzielających Los Santos od Red County. Idąc dalej szybko znika nam z oczu krajobraz wieżowców, a pojawiają się mniejsze i większe miasteczka, wsie, czy pola rolne. Znika pomarańczowe oświetlenie, towarzyszące wielkomiejskim terenom o wschodzie i zachodzie słońca, a pojawiają się nocne mgły, oddające doskonale atmosferę sennej wsi. Teren, w części centralnej, zdominowany jest przez łagodne wzniesienia i niskie drzewa, który przecina biegnąca ku Las Venturas autostrada. Za to, małe, wiejskie dróżki prowadzą do następnego punktu naszej wycieczki.
San Fierro.
Czyli Rockstarowy odpowiednik San Fransicso. Wielkie miasto, zawierające wiele ciekawych budynków, czy pomników (można odnaleźć wielkie, złote DNA). Mamy tutaj, w przeciwieństwie do Los Santos, nie unosi się smog, czuć czystość przezroczystego powietrza oraz lekki chłód, bijący od otaczających całość akwenów. Miasto posiada największy port w całym stanie, a niedaleko na wodzie przycumowały 2 wielkie statki, które przyjdzie nam odwiedzić podczas misji. Nawet głęboko wewnątrz miasta, nadmorski klimat przypomina o sobie, w postaci gęstych mgieł, czy częstych opadów. Jak już wspominałem, miasto jest wzorowane na San Francisco, dlatego nie zabrakło wielu stromych ulic, na których szybka jazda samochodami bywa naprawdę ekscytująca, zwłaszcza gdy rozpędzoną bryką przelatujemy nad trzema czy czterema innymi wozami, stojącymi na światłach. Znajdziemy tutaj również charakterystyczne tramwaje, niestety, nie można do nich wsiąść, co psuje nieco obraz SA. jako gry, w której możemy wszystko. Ale jest to jedno z niewielu niedopracowań. Oczywiście nie zabrakło wielkiego, czerwonego mostu, wzorowanego na Golden Gate. Na południowo-wschodnim krańcu miasta znajduje się wielkie lotnisko zbudowane na samym brzegu. Podążając dalej w dół mapy, natrafimy na tereny leśne. O ile w Red County dominowały raczej pola, a lasy były małe, tak tutaj są sięgające swymi szczytami wysoko do nieba potężne sekwoje. Tereny leśne, gęsto zarośnięte wysoką roślinnością, nadają swoistego uroku i górskiego klimatu położonym na południe od San Fierro ziemiom. A właśnie, czemu teren górski? Bo na środku Whetstone wyrasta gigantyczna góra Chiliad, największe wzniesienie jakie dotychczas pojawiło się w grach. Co prawda, wjazd na samą górę nie jest tak długi i trudny jak zapowiadano (rowerem zamiast 10 min jedzie się 3-4 min), co nie zmienia faktu iż szybko się tam nie dostaniemy. A co gdy już tam się dotrze? Można podziwiać piękne widoki, szczególnie wschody i zachody słońca wyglądają bardzo malowniczo. A gdy to się nam znudzi, możemy zawsze wziąć spadochron i zeskoczyć ze specjalnie przygotowanego podestu, spróbować swoich sił w zawodach rowerowych, czy udać się w szalony zjazd ze stromego zbocza samochodem kempingowym. A teraz nie pozostaje nic innego, jak pożyczyć jakiś szybki wóz i ruszyć na północ, do ...
Las Venturas.
Wielkie, kolorowe i wiecznie żywe miasto hazardu wybudowane na pustyni. Coś wam to przypomina? Oczywiście, ta część stanu wzorowana jest na Las Vegas. Pełno tutaj kasyn, tak jak w realnym odpowiedniku, ustawione wzdłuż głównej ulicy – The Strip (na której zaparkowane są na poboczach całkiem niezłe bryki – to tak apropo tej ulicy). W nocy, wszystkie neony pięknie świecą, oddając doskonale klimat Las Vegas. Ale to jeszcze nic, gdyż znacznie bogatsza w różnego rodzaju świecidełka, a nawet wielkiego cowboy'a jak z reklamy Marlboro (w tej roli dobrze znany z Vice City Avery) jest starsza ulica, Old Strip, która jest najpiękniejszym miejscem w nocy w całym stanie! Trochę na północ znajdziemy wielki hotel zbudowany przez niejakie radio V-Rock. Niedaleko stąd jest centrum handlowe, w którym są niemal wszystkie sklepy, w których można kupować. W samym Las Venturas odnajdziemy jeszcze ciekawe miejsca, jak magazyn wojskowy, stadion baseballowy, czy lotnisko. Wyruszymy teraz na pustynię, czyli do Bone County, które znajduje się na zachodzie. Oprócz wielkich skalnych masywów, czy małych wiosek natrafimy między innymi na pola naftowe, opuszczone pustynne lotnisko, wymarłe miasto, czy obszar który oficjalnie nie istnieje, czyli wzorowaną na słynnej strefie 52 strefę 69. Są to obszary pustynne, więc zawsze będzie ciepło i nie spadnie tu ani jedna kropla deszczu. Zamiast tego, pojawiają się czasem wielkie zamiecie piaskowe, które znacznie ograniczają widoczność, a latanie przy takiej pogodzie jest niewiarygodnie trudne. Dalej podążając na zachód, mijamy wielki radioteleskop, a następnie tamę i tak trafiamy do Tierra Robada. Tutaj kończy się pustynia, a zaczynają się zielone tereny, małe miasteczka i tak trafiamy na most Gant Bridge, prowadzący już do znanego nam San Fierro. Tu kończy się nasza podróż po stanie. Skupmy się na tym, co gra ma nam do zaoferowania.
Możliwości.
Pewnie każdy, widząc nową grę na rynku, zastanawia się, co tam można robić. O ile to pytanie jest dobre w przypadku reszty gier, tak jeżeli chodzi o San Andreas należałoby się zapytać, czego tu nie można robić. Czemu? Mniej do wymieniania. Może lekko przesadzam, ale mam ku temu powody, gdyż jak dotąd żadna gra nie oferowała graczowi tylu możliwości, tylu sekretów, smaczków, które przykuwają na dziesiątki godzin do pozycji. Więc co tu można robić? Co się chce. Ukraść samolot, wyskoczyć w trakcie lotu nad rzeką ze spadochronem, wskoczyć do wody i dopłynąć w pław do brzegu, by potem odstrzelić głowę nadjeżdżającemu wieśniakowi na rowerze w celu zdobycia nowego środku lokomocji, dalej udanie się do sklepu z bronią, by zrobić rozróbę z policją, pod koniec uciekając do sklepu, aby się przebrać a następnie wizyta w kasynie aby w legalny sposób dorobić. Brzmi fajnie, a to nie wszystko, co oferuje San Andreas, no, ale po kolei. Wspomniałem już o zmienianiu ciuchów, więc zajmijmy się ...
Personalizacja CJ'a.
CJ może wejść do sklepu z ubraniami i w przymierzalni ubrać się w hawajską koszulę, czy skórzaną kurtkę, krótkie spodenki, sandałki, modny wisiorek z motywem dolara, złoty zegarek, czarne okulary i do tego wszystkiego słomiany kapelusik. Tak, mamy do wyboru wiele różnych elementów na różne części ciała, dzięki czemu każdy może dopasować CJ według własnych upodobań. Od złego czarnucha chodzącego w dresach, po spokojnego gostka w garniturze. Mamy do wyboru kilka różnych sklepów, każdy oferuje innego rodzaju ciuchy. Od tanich łachmanów z Binco, przez modne ubrania z Victim, na strojach sportowych z Pro Laps kończąc. Ale to nie koniec, gdyż oprócz ubrań CJ może też zmieniać fryzury. Wystarczy się udać do pobliskiego fryzjera, aby ogolić się całkiem na łyso, zrobić sobie afro z bródką, czy przefarbować sobie włosy na różowo. Nie każdy fryzjer oferuje to samo, więc warto wchodzić do różnych zakładów i sprawdzić co mają do zaoferowania. Jeżeli to nie wystarcza, aby stworzyć wymarzonego CJ'a, zawsze możesz zrobić sobie tatuaż. Tak, mamy do wyboru różne wzory (bronie, motywy afrykańskie, napisy San Andreas czy Groove Street) na różne części ciała. Ale gdy i to nie wystarcza, zawsze możemy zmienić posturę naszego bohatera. W tym celu należy udać się na siłownię, gdzie możemy poćwiczyć na rowerku, czy popodnosić sztangę. Po kilku wizytach nasz CJ nabierze mięśni i będzie budził respekt na ulicach. Zawsze możemy też pójść w drugą stronę i zamiast złego pakera stworzyć sobie śmiesznego grubaska. Kilka wizyt w barach fast-food'owych i już nabieramy sadła, tylko pamiętajcie, aby się nie przejeść, bo Carl jest w sanie zwrócić nadmiar jedzenia. Tak więc, CJ może wyglądać jak nam się podoba, ale nie zawsze będzie się podobać przechodniom, którzy będą jego wygląd komentować. Z drugiej strony, nie można unikać jedzenia, gdyż wtedy CJ stanie się chudszy, słabszy i szybciej zacznie tracić mięśnie, więc trzeba zachować równowagę.
Zdobywanie doświadczenia.
Niczym w rasowym RPG'u, w najnowszej odsłonie GTA można podnosić poziom sprawności głównego bohatera. Wspomniałem już powyżej, ćwicząc na siłowni, zwiększa się stopień umięśnienia CJ'a. Ma to wpływ na przebieg walk wręcz, gdyż im CJ jest silniejszy, tym łatwiej jest pokonać przeciwnika. Podobnie ma się sprawa z poziomem staminy (kondycji). Tutaj im jest wyższy, tym szybciej i dłużej CJ może biegać, pływać itp. Dla każdego typu pojazdów (rower, samochód, motor, samolot) jest oddzielny pasek, wskazujący aktualny poziom doświadczenia w prowadzeniu tego wehikułu. Im jest wyższy, tym lepiej CJ kieruje odpowiednim pojazdem., ale nie tylko. Tak na przykład gdy zdobędziemy więcej doświadczenia w prowadzeniu motorów, CJ będzie z nich rzadziej spadał, to znaczy będzie musiał uderzyć w przeszkodę silniej niż poprzednio, aby przelecieć nad kierownicą. Poziom doświadczenia zwiększa się wraz z czasem spędzonym w danym pojeździe. Nie oznacza to, że można CJ'a wsadzić do samochodu i zostawić tak na noc, aby mieć pasek Driving wypełniony na maksa. O nie, pasek rośnie również wraz z prędkością, tak więc szalejąc po mieście samochodem z nitro znacznie szybciej osiągniemy mistrzostwo w kierowaniu czteroma kółkami, niż gdyby jeździć normalnie po mieście. Nie tylko w prowadzeniu pojazdów można zdobywać doświadczenie, są jeszcze bronie. Tutaj sprawa ma się znacznie ciekawiej, niż w przypadku pojazdów. O ile zmiany są raczej mało odczuwalne w celności, o tyle niektóre bronie, po osiągnięciu poziomu Hitman (najwyższy), można trzymać w obu dłoniach. Oczywiście są to najsłabsze bronie typu pistolety, czy uzi, ale przez to zwiększają one swoją skuteczność w walce i stają się godne konkurować z takimi spluwami jak mp5 czy kalashnikov.
Pojazdy.
Zajmę się teraz tym, co w serii GTA stanowi jeden z najważniejszych aspektów, mianowicie pojazdami. Tutaj trochę się pozmieniało. Liczba wszystkich dostępnych pojazdów w grze to około 185, czyli naprawdę dużo. Mimo 70 godzin w grze nadal miewam problemy ze znalezieniem jakiś tam wozów, a niedawno odkryłem całkiem nowy samolot, o którego istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Skupmy się na najczęstszym środku komunikacji.
Samochody.
Jak w poprzednich częściach, tak i tutaj wszystkie są fikcyjne. Ale cóż z tego, że nazwa się nie zgadza, kiedy z wyglądu praktycznie niczym się nie różnią od pierwowzorów. Model jazdy jest podobny do tego z poprzednich części, zwany czasem modelem kartonowych pudeł, aczkolwiek zostały wprowadzone pewne zmiany, ulepszające go. Bardzo ciekawą opcją jest możliwość tuningowania aut. Można prawie każdy wózek zabrać do jednego z trzech serwisów i podrasować. W zależności, jaki mamy wóz do dyspozycji, możemy zamontować nowy zderzak, wloty powietrza, rury wydechowe, felgi czy zmienić kolor tapicerki. Niestety nie każdy pojazd da się tak tuningować, ale w prawie każdym można zamontować hydrauliczne zawieszenie, bass boots, czy podtlenek azotu, zwany potocznie nitro. Tak wypicowaną bryką można śmiało ruszać na miasto, ale niestety, w GTA ciężko jest się nacieszyć wozem, gdyż nadal łatwo jest go doszczętnie zniszczyć, szczególnie z włączonym nitro. Przy dużych prędkościach zastosowano motion blur, czyli filtr rozmazujący otoczenie, dzięki czemu prędkość jest jeszcze lepiej odczuwalna. Inną zmianą dotyczącą samochodów nowy system kradzieży. Od teraz kierowcy nie dają się tak łatwo wywalić z pojazdów i CJ zmuszony jest je odbierać siłą. Jak? Czasem zostawiając odcisk podeszwy na twarzy kierowcy, innym razem uderzając głową ofiary o deskę rozdzielczą, lecz głównie nasz bohater polega na sile ciosu wymierzonego prosto w nos. Wszystkie te animacje są automatyczne i wydawać się może, że po dłuższym czasie stanie się to trochę denerwujące, bo Carl strasznie się grzebie z „pożyczaniem" nowego auta. Ale tak nie jest. Taki model kradzieży szybko jest akceptowany i staje się tak naturalny, że często zapominamy o nim, więc jak może przeszkadzać. To by było na tyle, jeżeli chodzi o czterokołowce. Przejdźmy teraz do dwóch kółek.
Motory.
W San Andreas znajdziemy niemal wszystkie motory, które były w Vice City. Powracają: ścigacz PCJ-600, krosowy Sanchez, harley w wersji GTA, czyli Freeway, oraz pojawiający się praktycznie tylko w jednym miejscu Piaggio. Czy są jakieś nowe? Są. Grono ścigaczy powiększa się o FCR-900, NRG-500 i BF-400. O ile ostatni jest zdecydowanie najwolniejszy, to drugi jest najszybszym pojazdem w całej grze! Doszły także Wayfarery, Quadbike'y oraz policyjne ścigacze. Co zostało poprawione? W zasadzie niewiele, bo niewiele trzeba było poprawić. Teraz, gdy CJ może się nauczyć lepiej jeździć na motorze, można robić backfilpy, a i z motoru nie spada się tak często. Podróżowanie tymi pojazdami, szczególnie na terenach wiejskich daje dużo radości. Niestety, system losowań pojazdów nie zmienił się i nadal raz spotykamy 5 motorów jadących jeden za drugim a innym razem dwukołowca nie widzimy przez 10 min na ulicy. Ale taki już urok tej gry. Teraz przejdę do nowego środka transportu w San Andreas:
Rowery.
To chyba jeden z najciekawszych środków komunikacji, którego wypróbowanie to główny cel zaraz po odpaleniu gry dla wszystkich, którym nie dane było granie w San Andreas. Jak się sprawdza jazda na rowerze? Wyśmienicie. Co prawda są wolniejsze od innych pojazdów, ale i tak można nimi osiągnąć duże prędkości, zwłaszcza gdy CJ jest wysportowany. Wygodnie się nimi jeździ, gdyż są małe, a więc łatwo przeciskać się między samochodami. Poza tym, dana jest opcja skoków, dzięki czemu można omijać wszelkie przeszkody, jak i jadące samochody drogą powietrzną. Nie można na nich robić trików, takich jak grindy, czy różne ewolucje w powietrzu, nie mniej jednak jazda na tylnym czy przednim kółku jest możliwa, a gdy znajdziemy wystarczająco dużą rampę, można zrobić też backflipa. W grze mamy do dyspozycji 3 rodzaje rowerów. BMX, rower górski oraz po prostu rower. Dwóch pierwszych nie muszę chyba przedstawiać, natomiast trzeci to nic innego jak przypominający niegdyś jeżdżące po naszych drogach/chodnikach składaki. Czyli inaczej mówiąc, obciachowy rowerek. Przejdźmy teraz do pojazdów latających.
Samoloty i helikoptery.
Dodo, pierwszy samolot w serii GTA pojawił się już w trzeciej odsłonie. Miał on być tylko ciekawostką niezdolną do długich lotów, ale zdolni gracze na świecie szybko opanowali sztukę wzbijania się w przestworza tą machiną. Panowie z Rockstar Games dali graczom dużo więcej w Vice City, tzn. helikoptery. Niestety nie było ich wiele, a i na najwyższe budynki nie można było wlecieć. Teraz poziom maksymalnego wzniesienia został znacznie podniesiony, tak że najwyższe budynki znikają w chmurach, a my możemy się jeszcze wznosić. Poziom wysokości jest przedstawiony przez pasek na lewo od radaru, który pojawia się po wejściu do maszyny latającej. Co się zmieniło w samolotach i helikopterach? Dużo. Tych pierwszych pojawiła się całkiem spora ilość. Z lotniska możemy „pożyczyć" nie tylko Dodo z pełnymi skrzydłami, ale także kilka innych samolotów śmigłowych, dwupłatowiec, samolot z drugiej wojny światowej, duży transporter Nevada, prywatny odrzutowiec Shamal, czy w końcu wielkiego pasażerskiego ATM-400. Śmigłowców grono również się powiększyło. Mamy nareszcie dostęp do dużych śmigłowców, np. towarowych. Model latania został poprawiony. Tak więc możemy robić beczki, pętle i co tylko chcemy. Lot do góry nogami. Dlaczego nie. Niektóre samoloty mają chowane podwozie, dzięki czemu latają szybciej i lepiej się nimi steruje. Opracowano nawet uproszczony system lądowania, ale jak znam życie, wielu z was po prostu wyskoczy ze spadochronem, zamiast lądować gdzieś w mieście. W przestworzach można dopiero dostrzec prawdziwy ogrom całego stanu. Przejdźmy teraz do pozostałych pojazdów.
Łodzie i inne pojazdy.
Łodzie, mimo iż wszystkie miasta oddzielone są akwenami, nie stanowią ważnego środka lokomocji w grze. Rzadko się nimi pływa, gdyż o wiele praktyczniejsze są samoloty. Nie mniej jednak mamy kilka nowych łodzi w porównaniu z Vice City. Przejdę teraz do innych pojazdów, czyli, takich, które nie pasują do powyższych kategorii. Co nowego znajdziemy w stanie San Andreas? Dużo. Na wsi są jeżdżą traktory, a po polach wielkie kombajny zbierające zborze. Gdzieś w lesie stoi zaparkowany ogromny Monster, czyli pojazd potocznie zwany Big Footem. Po polach golfowych jeżdżą elektryczne wózki golfowe, a na lotniskach spotkamy małe pojazdy obsługi naziemnej, które teraz mogą jeździć z różnymi przyczepami. Między miastami po torach podróżują pociągi osobowe i towarowe, które oczywiście można ukraść. Zaś w kopalniach znajdziemy pojazdy takie jak wielki buldożer, czy betoniarkę. Mało tego? Co powiecie na poduszkowiec, czy kosiarkę. Tak, to wszystko, a nawet więcej znajduje się w San Andreas. Mówiąc o pojazdach wspomnę, iż oprócz wymienionych przeze mnie wyżej animacji wsiadania do samochodów, poprawiono również te dotyczące innych pojazdów. Nie zobaczycie już bohatera kradnącego tira (czy wspomniałem, że te mogą jeździć z naczepami? Nie? To właśnie wspominam), który po prostu unosi się w powietrze. Od teraz Carl wspina się do kabiny jedną ręką trzymając się, a drugą otwierając drzwi i ewentualnie wywalając kierowcę. Jeżeli chodzi o pojazdy, to wprowadzono dużo dobrych zmian.
Misje.
Zajmę się teraz omówieniem tego, co jest chyba najważniejszym elementem nie tylko w San Andreas, ale w większości gier, misjami. To właśnie one przykuwają na wiele godzin do ekranu i urozmaicają graczowi czas spędzony w tym wspaniałym stanie. Więc jakie są? Znacznie bardziej różnorodne, niż w przypadku poprzednich części. Może i wiele z nich opiera się na podobnych schematach, ale jest to bardzo dobrze zamaskowane, przez co każde z zadań wydaje się unikalnym. Jak wspominałem, pierwsze misje są dosyć rowerowe. CJ musi grzać na dwukołowcu przez prawie pół Los Santos, uciekając przed gangiem Ballasów. Dużo z misji opiera się na schemacie: dojedź gdzieś, zrób coś, uciekaj. Wydaje się to trochę nudne, ale za każdym razem mamy inną trasę, czy inny środek transportu, więc niema czym się nudzić. Równie popularne w grze są zadania, w których trzeba kogoś zabić, lub też doszczętnie wybić jakiś gang. Dużo strzelania, to już znamy z poprzednich części, ale dzięki poziomom doświadczenia w wymianie ognia, z czasem zmienia się nieco rozgrywka, oczywiście na naszą korzyść. Dostaniemy też zadania, które mieliśmy przyjemność wykonywać w poprzednich częściach. Czasem należy coś ukraść na zamówienie, czasem ewakuować kilku kumpli z miejsca przestępstwa, gdyż nadjeżdżają właśnie gliny. Innym razem, mamy zabawę wokół pociągu, gdyż musimy, jadąc obok niego zestrzelić członków przeciwnego gangu, stojących na dachach wagonów, albo to właśnie CJ musi dostać się do wagonu towarowego, a potem wrzucić kilka skrzynek do jadącego za nim pick-upa. Nie mogło zabraknąć misji znanych z Vice City, w których musimy celować do goniących nas wrogów, podczas gdy ktoś inny steruje. Takich zadań jest więcej i są trudniejsze, niż w poprzednim GTA. Są też misje z pojazdami zdalnie sterowanymi. Nowością w serii są zadania polegające na skradaniu się. System skradania jest podobny do tego z Manhunta (w końcu też jest od Rockstar Games), tylko o wiele mniej brutalny. Tutaj jako broń mamy nóż, który CJ wbija w kark ofiary, uśmiercając ją szybko i bez najmniejszego hałasu, lub pistolet z tłumikiem. Aby się schować, należy przykucnąć w cieniu, czyli nic rewolucyjnego. Niestety AI przeciwników jest niskie i nie są wstanie zareagować na leżącego obok trupa, a przynajmniej ja sobie tego nie przypominam. Mimo tego, bardzo przyjemnie się skrada, gdyż stanowi to całkiem przyjemną alternatywę dla pozostałych misji. Coś jeszcze, jeżeli chodzi o misje? Wprowadzono system przewijania czasu. O co chodzi? Już mówię. Wyobraź sobie, że przechodzisz długą i bardzo rozbudowaną misję a tu nagle bum, ktoś Ciebie zabił. Teraz, biorąc to zadanie kolejny raz, masz opcję wybrania, czy chcesz przechodzić ją od początku, czy od któregoś momentu. Bardzo przydatne prawda? Niestety, nie wszystkie misje, które powinny mieć ten system, go posiadają. Więc pozostanie kilka zadań, gdzie trzeba będzie przejechać pół stanu, a potem wykonać bezbłędnie pewną czynność, gdyż w przeciwnym razie czeka nas znów 5 minut jazdy. Może to trochę denerwować, ale to nie jest byle jakaś gra akcji, to jest GTA, jeżeli masz problem z jakąś misją, możesz ją olać, bo zawsze są:
Misje poboczne.
I tych nie zabrakło w San Andreas. Co to są te misje poboczne? Zadania, które możesz wykonać w dowolnej chwili, gdyż nie wpływają one na główną ścieżkę fabularną. Co tutaj ma nam nowa odsłona GTA do zaoferowania? To co zwykle. Dobre i sprawdzone już misje, za których wykonanie nie tylko otrzymujemy kasę, lecz czasami unikalne umiejętności. Jakiś przykład? Gdy wykonamy 12 poziomów wozem strażackim, CJ staje się ognioodporny. 12 kursów karetką pogotowia i mamy 150% życia. Największa zmiana dotyczy rozwożenia pasażerów taksówką. Teraz wystarcza 50, a nie 100 kursów. Jaki jest bonus? Wszystkie taksówki mają wbudowane nitro. Ale oprócz misji w samochodach, mamy też ukryte (tj. nieoznaczone) na mapie zadania kurierskie. Wsiadamy na motor, czy rower i rozwozimy kilka paczek. Jest też znana z poprzednich części lista samochodów na zamówienie, za których dostarczenie otrzymujemy kasę. Standardowo nie zabrakło przedmiotów do zbierania. Zamiast 100 paczek rozrzuconych po całym stanie mamy: 100 graffiti do zamalowania w Los Santos, 50 aparatów do znalezienia i sfotografowania nimi 50 ukrytych gdzieś w okolicy ikonek w San Fierro, 50 ukrytych podków w Las Venturas oraz 50 rozrzuconych po całym stanie ostryg, które znajdziemy tylko pod wodą. Tak więc dla miłośników zbierania jest trochę zabawy. Ciekawostką, o której teraz wspomnę, są unikalne skoki (uniqe stunt jumps), które też są obecne w San Andreas, ale które o dziwo nie są wymagane na 100% ukończenia gry. Nowością, jeżeli chodzi o zadania poboczne jest zdobywanie dziewczyn. W całym stanie jest 6 panienek, które trzeba znaleźć, a potem się z nimi umówić. Zabieramy wtedy taką dziewczynę do restauracji, lub baru. Jeżeli się jej podobało, zwiększy się stopień jej zadowolenia. Gdy taki osiągnie 100%, dostaniemy kolejną unikalną umiejętność, np. wychodzenie ze szpitali bez utraty kasy i broni. Ale każda panienka ma inne wymagania, więc czasem CJ musi być napakowanym sportowcem, a innym razem potulnym grubaskiem. Także wybór restauracji ma znaczenie. Niektóre panienki lubią fast-food, inne restauracje. Czasami panienka prosi nas, aby przewieść ją samochodem, więc nie zawsze trzeba ją zabierać do jakiejś restauracji. Zdobywanie dziewczyn w San Andreas jest ciekawą nowością.
Grafika i udźwiękowenie.
Recenzja dobiega końca i czas zająć się aspektami czysto technicznymi, tzn. grafiką oraz dźwiękami. Jak było widać na pierwszych screenach, gra bazuje na starym, dobrym silniku od GTA3, tylko mocno podrasowanym. Nie dość, że jest wstanie przeliczać cały stan bez doczytywań, to i modele są lepiej zrobione. Czas zapomnieć o kanciastych postaciach z poprzednich części, ale znajdą się i tacy, którym nadal nie będzie pasować grafika. Rockstar Games stworzyło nie symulator, lecz grę arcadową, dlatego też zamiast realistycznej oprawy graficznej mamy lekką, ładną i komiksową grafikę. Szkoda tylko trochę, iż tekstury są niskiej rozdzielczości, ale można się do tego przyzwyczaić. Poprawieniu uległy również modele pojazdów, dzięki czemu wyglądają bardzo ładnie, co jest spotęgowane przez ulepszone refleksy świetlne. Po prostu pięknie wygląda światło zachodzącego słońca odbijające się od karoserii wozu. To w zasadzie wszystko na temat grafiki, gdyż jak wspomniałem, jest podobna do znanej chyba wszystkim z GTA3/VC czy Munhunta. Czas spojrzeć na udźwiękowienie gry, ale tylko na chwilę. Czemu tak krótko? Bo seria GTA miała od zawsze świetne udźwiękowienie. Na największą pochwałę zasługują oczywiście stacje radiowe. Nie dość, że gra jest ogromna, to jeszcze mamy więcej stacji niż w Vice City, dokładnie jest ich 11. Jaka muzyka tam leci? Jak zwykle różnorodna. Od hip-hopu po alternatywnego rocka. Od country po house. Nie mogło zabraknąć również „gadanego" radia. W którym usłyszymy dobrze znanego nam Dj'a, Lazlow, ale niestety tylko w jednej audycji. Kolejnym ważnym elementem udźwiękowienia są różnego rodzaju odgłosy, takie jak pisk opon, czy strzał z pistoletu. O ile w poprzednich częściach były jakie były, nic nadzwyczajnego, tak tutaj są może nadal nie doskonałe, ale znacznie lepsze. Prawdę mówiąc, gdy pierwszy raz usłyszałem wybuch (a wybuchło coś za moimi plecami, tak że tego nie widziałem), zacząłem się zastanawiać, czy to nie gdzieś za oknem :). Cóż więcej powiedzieć o dźwięku, to trzeba usłyszeć. Nim przejdę do podsumowania, pragnę zająć się chwilkę bardzo ciekawym elementem gry, który celowo zostawiłem na koniec. Chodzi mi o:
Multiplayer.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o multiplayerze w San Andreas, przez większość graczy zostało uznane za plotkę. O ile dobrze pamiętam, to jeden z oddziałów Take2 zdementował tę informację, która okazała się prawdziwa! Wersja na PS2 dostała tryb gry wieloosobowej. Jak będzie w przypadku wersji na Xboxa i peceta? O ile jest niemal pewne, iż na konsolę Microsoftu zawita podobna opcja, o tyle komputerowy odpowiednik stoi pod znakiem zapytania. Ale zamiast przewidywać przyszłość, opiszę ten tryb. Tak więc, można grać we dwie osoby, ale niestety na jednym ekranie. Co więcej, nie można się oddalić od drugiego gracza na więcej niż około 20 metrów. Nie da rady jeździć 2 różnymi pojazdami. Wydaje się, że taki tryb jest bezsensowny, ale to nie prawda. Całość oferuje naprawdę niezłą zabawę. Po chwili zwykła przechadzka po mieście zamienia się w walkę między graczami, usiłującymi zabić się na wzajem, innym razem wspólny wypad kończy się rozróbą i ucieczką przed policją, kiedy to jeden gracz prowadzi auto, a drugi ostrzeliwuje policjantów. Do wyboru są 2 tryby: z zadaniem oraz wolny. Ten pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, polega na wykonaniu jakiegoś zadania (np. rozwalić 5 samochodów z helikoptera). Tryb wolny, to po prostu przechadzka po mieście, w której możemy robić co nam się podoba. Ukraść śmigłowiec, albo wywołać zadymę. Niemalże wszystko. Coś jeszcze? Można z kolegom zagrać w bilard na 2 osoby w barze. Tak więc, z pozoru kiepskawy i ograniczony tryb zabawy we 2 osoby okazuje się całkiem rajcującym elementem znacznie przedłużającym i tak długą żywotność tytułu. Czas teraz na:
Podsumowanie.
Wydaje mi się, że opisałem wszystko, co ważniejsze w GTA: San Andreas. Starałem się nie zdradzać wielu szczegółów, aby pozostawić Tobie jak najwięcej frajdy z odkrywania tego pięknego i wielkiego stanu. Czas podsumować grę. Więc jakie jest GTA: San Andreas? Jak powiedziałem na wstępie, jest to wspaniała i rewolucyjna gra, co starałem się udowodnić przez całą tą recenzję i mam nadzieję, że mi się udało. Nawet jeżeli nie przypadnie Ci klimat gry, na pewno docenisz rozbudowanie i ogrom tego tytułu. Jest to doskonała gra godnie zamykająca głośną trylogię, rozpoczętą przez GTA3. Idealne zakończenie doskonałej serii. Pozostaje tylko zastanawiać się, czym zaskoczą nas panowie z Rockstar Games przy następnej produkcji spod znaku GTA, bo zaskoczą i to jest pewne.
Źródło: _Zaibatsu